Kolejna karta z dziennika byłej właścicielki Radzynia. Autorka przytacza całą sytuację związaną z wywożeniem dzieci w głąb Rosji, opisując po raz kolejny sytuację w Warszawie. Najważniejsze wydają się słowa: „robicie tutaj gwałty ale tam z góry przyjedzie na was kara”. 

Maj

1 maja na ulicach [Warszawy] z rana było kilkanaście bryk krytych płotkiem, w których wywożono dzieci pod eskortą kozaków. Matki biegały za wozami wrzeszcząc i płacząc za dziećmi. Te nieszczęśliwe dzieci śpiewały wśród szlochów matek, bo ich wódką upojono ażeby się wydawały wesołe. Pospólstwo z grozą i rozpaczą patrzyło na ten okropny widok. Jedna przekupka wzniosła ręce do góry i rzekła: „robicie tutaj gwałty ale tam z góry przyjedzie na was kara”.

Nikt nie wie jaki los czeka te nieszczęśliwe dzieci wywiezione do Rosji, ale można być pewnym, że dziesiąta część tych małych ofiar nie przeżyje i nie wytrzyma ostrości klimatu z letnią odzieżą, złym pokarmem i okrutnym postępowaniem kozaków, którzy je biją i męczą. Są to ofiary skazane na śmierć powolną i bolesną. Serce się krwawi widząc takie okropności. Przyszłego [1834] roku brano dzieci po kryjomu, teraz już nie ma nawet wstydu, jawnie wojsko chodzi po ulicach Warszawy i łapią dzieci jak hycle łapią psy. Jawnie prowadzą te nieszczęśliwe ofiary i wywożą z miasta. O Boże kiedy nadejdzie pora zemsty!?

Widziałam pana L.L. powracającego z Petersburga, który widział oddział dzieci polskich przywieziony do Petersburga. Kilku z tych nieszczęśliwych ofiar umarło z głodu, jeden z nich chorował śmiertelnie na tęsknotę. Pędzą te dzieci w głąb Rosji pod eskortą kozaków.

Mąż pani Woland chodząc po ulicy widział chłopczyka krzyczącego niezmiernie i prowadzącego przez kacapała. Pospólstwo się zbiegło na krzyk dziecka. Kacałap się przestraszył i puścił chłopca. Po wsiach i po miastach chodzą żołnierze rosyjscy i łapią dzieci. Już kilka tysięcy dzieci wywieziono tym sposobem z Polski.