Dziś kolejny zapisek z pamiętnika Anny z Zamoyskich Sapieżyny. Tym razem mamy blisko cztery i pół miesięczną przerwę od ostatnich grudniowych zapisków. Sapieżyna wspomina o kolejnej wywózce dzieci do Bobrujska. Początek transportów rozpoczął się pałacu Żyłowskiego, gdzie mieszkał gubernator Witt.
Maj 1832
14 maja pozabierano w Warszawie dzieci do wojska rosyjskiego. Od dzieciątka Jezus zabrano kilka ostatnich chłopców po dziesiątym roku. Na ulicach po chwytano ubogich chłopców. Po domach robią rewizję i ubogim osobom po zabierano dzieci. Wszystkie, te nieszczęśliwe ofiary, jak stado były zgromadzone w liczbie kilkuset na dziedzińcu Pałacu Żyłowskiego, gdzie mieszka Witt, gubernator miasta. Tam im dano płaszczyki z czarownymi kołnierzami, więcej jak sto kibitek rosyjskich już było przygotowanych [do których] pakowano w nie dzieci i odesłano do Bobruj. ska. Matki się zgromadziły na dziedzińcu. Płacz i ryk był okropny, dzieci i rodziców, żołnierze porozpędzali rodziców, kratę dziedzińca zamknęli i gwałtem wywieźli dzieci. Żołnierze nasi powracający z bobrzewiska spotykali już takie transporta dzieci. Te nieszczęsne stworzenia zgłodniałe, zbiednione, znędzniałe wołają po drodze jałomużnę.
Nie dojdzie na miejsce taki transport dzieci, bo wymiera, to po drodze z nędzy. Okropna rozpacz i trwoga w Warszawie.