Następna karta z dziennika informuje nas o nastrojach jakie panowały po zdobyciu Warszawy przez wojska rosyjskie. Są bardzo negatywnie, powstanie chyli się ku upadkowi. Warszawa zdobyta, wojska opuściły miasto udając się w dwóch kierunkach – w kierunku na Płock oraz w okolice Jabłonnej pod Warszawą. Jedyną radością jest spotkanie z rodziną, dziećmi brata Stanisława Kostki Zamoyskiego, który w okresie trwania walk był zakładnikiem dworu petersburskiego, Celiną oraz Zdzisławem. Cieszy ją bliskość syna Leona, zapewne sprawiła. Na koniec karty czytamy, że wszyscy chcieliby wrócić i walczyć o dobro ojczyzny.
Czwartek 8 września [1831 r.]
Dzisiaj z rano już z pewnością dowiedzieliśmy się, że Warszawa się poddała. Wojsko wychodziło w Płockie i Sejm się naradzał, i [Jan] Krukowiecki traktował. Już bomby leciały na dziedziniec saski, już Moskale się wdzierali do ulic i byłby nastąpił okropny rabunek, gdyby miasto nie poddało się. Żadnych pewnych warunków nie było, bo w tym zgiełku nikt nie wiedział co robić. Obostrzono tylko, że wojsko wyjdzie z bronią z bagnetami ku Płockowi. 48 godzin dano czasu wojsku na wyniesienia.
Wzięliśmy z Celiną [Działyńską] pocztę i pojechaliśmy na drogę ku Pradze, ażeby spotkać Zdzisia [Zamoyskiego] i Leona [Sapiehę], wiedziała, że [syn Leon] był zdrów i z artylerią na samym końcu jechał. Będąc o jedną wiorstę od Pragi powiedziano mi, że Moskale są na Pradze, że Most nie jest zerwany, więc nie chcąc się widzieć z Moskalami wróciłyśmy do Jabłonny.
Leon z[e] Zdzisiem nadjechali koło czwartej godzinie. Pełno wojskowych się zjechało, cały sejm rząd i nawet Jakobinów1 dosyć. Smutnie przepędziliśmy dzień z Leonem i Zdzisiem, całe wojsko jest smutne. Widziałam Generała [Henryka] Dębińskiego, który mi powiedział, żeby chciał wziąć dymisję i wrócić. Nikt nie wie co ma zrobić, bo już nie ma nadziei dla ocalenia Polski.
1 Towarzystwo Patriotyczne.